Tutaj w zasadzie nie ma co tłumaczyć. O tym, że mówimy o miłości, nie trzeba chyba wspominać?
Ona - zwykła, szara mysz, bez perspektyw i szans na spełnienie marzeń. Przewidywalna, smutna, skrzywdzona. Żyje cieniem i wspomnieniem tego co było. Ciągle rozpamiętuje zdradę jakiej dokonał ukochany niejednokrotnie, o czym może świadczyć "krótka historia ta, z dominantą". Karmiąc się wspomnieniami sama je zniekształca, choć wydawałoby się, że są one jej jedynym ratunkiem, bo mimo wszystko ma nadzieję, że on kiedyś wróci. Teraz już wie, że nie warto przymykać oczu i żyć złudzeniem, że jeśl sie udaje, że czegoś nie ma, to nie ma.
Jedyne co jej pozostało to bardzo wątłe obłoczki wiary, która nie daje oparcia, bo Bóg stoi i z pozoru obojętnie przygląda się jej troskom i problemom. Prowadzi to do myśli samobójczych, których przyczyną jest zagubienie, niska samoocena i brak nadziei na polepszenie sytuacji.
Stojący z boku potrafią tylko pytać, zamiast dać choć jedną odpowiedź, która mogłaby stać się jej nadzieją, a jednocześnie nowym życiem. Lecz... "niefajnie jej z tym".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz